Zakres tej nowej serii artykułów będzie obejmował głównie agentów używanych przez służby bezpieki PRL na terenie Australii. Będą tu występować przede wszystkim osoby zaangażowane przez bezpiekę jako tak zwani „tajni współpracownicy” czy też „kontakty operacyjne”, chociaż poruszać będę również operacje służb wywiadowczych PRL umiejscowionych w placówkach dyplomatycznych czyli w Konsulacie Generalnym w Sydney i w Ambasadzie w Canberze.

Serię o agentach służb PRL zacznę jednak od nieco nietypowej sytuacji, czyli od przedstawienia czytelnikom osobę zaangażowaną przez Ministerstwo Obrony Narodowej a specyficznie przez Szefostwo Wojskowej Służby Wewnętrznej. Chodzi tu agenta Mariana Wilczyńskiego. Sytuacja ta była nietypową w tym sensie, iż agent ten był wysłany do Australii na krótki okres zwiadu wywiadowczego. Niezależnie od tego jak krótkie było „zadanie” agenta Wilczyńskiego to jednak jest ono bardzo ważne, gdyż określa i precyzuje dla nas zainteresowania i cele wywiadowcze służb bezpieczeństwa PRL (przynajmniej w stosunku do australijskiego obszaru działania).

W zasadzie działalność tę podzielić można na próby ustanowienia w Australii agentury wpływu oraz na próby założenia w Australii placówek prowadzących działalność gospodarczą. Tak zwana działalność typowo szpiegowska czyli wykradanie tajemnic militarnych i państwowych stanowiła wedle tych wytyczonych celów tylko marginalną część zainteresowań PRL-owskich służ wywiadowczych. Cele, które służby wywiadowcze chciały osiągnąć, wytyczały dobór środków do ich osiągnięcia. I tak zamiast „pozyskiwać” przychylnych agentów wpływu oraz ludzi chcących współpracować gospodarczo z PRL na terenie Australii, znacznie łatwiej było ich wysłać i „zainstalować” z samej Polski.

W przypadku agentów wpływu selekcjonowano do tego celu osoby, które już zdobyły sobie reputację i renomę na Zachodzie i wystarczyło tylko upozorować ich „dezercję” aby żądni ukazania swoich wartości politycy australijscy pomogli sami w uzyskaniu dla nich azylu politycznego i stałego pobytu. Dodatkowym ułatwieniem dla służb wywiadowczych PRL była istniejąca tutaj już od pewnego czasu „lokalna siatka” lewicowo nastawionych i myślących a przy tym wpływowych osobników w instytucjach takich jak uniwersytety, media oraz instytucje kultury i sztuki. Stanowili oni bazę pomocną w „instalowaniu” PRL-owskich wtyk.

W wypadku działalności gospodarczej kluczową role w instalowaniu w Australii swoistych „maszynek do produkcji dewiz” stanowiły ustanawiane w PRL-u tak zwane „centrale handlowe”. Ponieważ nie mogły one operować w Australii jako niezależne biznesy, były one reprezentowane przez misję handlową, która usiłowała znaleźć partnerów z obywatelstwem australijskim aby stworzyć z nimi spółki, i używać ich jako frontu biznesowego. Mogły to być agencje turystyczne albo też lokalne biznesy prowadzące dystrybucję produktów dostarczanych w ramach „eksportu” z PRL.

Większość imigrantów z Polski, którzy osiedlili się w Australii była zupełnie nieświadoma tych aspektów działalności agentur PRL-owskich i chociaż podejrzliwie patrzeć mogła na działalność placówek dyplomatycznych PRL to z reguły nie zdawała sobie sprawy, że między samymi emigrantami operowali agenci bezpieki. Agenci ci, często dysponujący oficjalnie im przyznaną „przykrywką” dysydentów i wrogów władz komunistycznych pracowali bezpiecznie i częstokroć osiągali w Australii pozycje dla większości emigrantów niedostępne.

Niektórzy z tych ludzi operują wśród nas do dziś i choć władza komunistyczna w Polsce upadła już jakiś czas temu to reprezentują oni "nurt postępowy" zainstalowany przez ową władzę i jej macki działające na Zachodzie, przyczyniając się aktywnie do demontażu struktur świata tak zwanego „starego porządku”. Porządku opartego na tradycji, religii, rodzinie i państwach narodowych.

Pierwszy odcinek naszej serii agenturalnej poświęcony agentowi Marianowi Wilczyńskiemu ukaże się w następny poniedziałek czyli 19-tego października.